Maciej Zientarski znów testuje
Czy cztery lata do długi okres? Dla jednych z pewnością bardzo i nie robią żadnych planów, dla innych jest jak chwila. Czy zatem po ponad czterech latach można wrócić do wykonywania tego samego zawodu? Na pewno nie do każdego.
Gdyby ponad cztery lata temu ktoś zadał pytanie o wskazanie jednego z bardziej wyrazistych dziennikarzy motoryzacyjnych o ustalonej renomie, z pewnością znaczna grupa wskazałaby na Macieja Zientarskiego. Dzisiaj, pewnie żaden z nich. Cztery lata nieobecności w tzw. branży to długo. Ale czy na tyle długo, żeby zatracić w sobie wszystkie te walory, za które człowiek wcześniej był ceniony? Nie mnie to osądzać. Zróbcie to sami.
Ciężko jest być synem znanego taty. Tym ciężej, jeżeli zostało się „zarażonym” tą samą pasją. Tata dziennikarz motoryzacyjny i syn dziennikarz motoryzacyjny. Czy może być gorszy przypadek, aby móc samodzielnie zapracować na swoje „nazwisko”? Znamy takie przypadki „celebrystyki” (niestety nieodosobnione), gdzie ktoś jest znany z tego, że jest ... znany lub ma znanych rodziców. Maciej Zientarski z pewnością do tego grona nie należy. Od pierwszych chwil w swoim zawodzie stał się rozpoznawalny i wiarygodny jako dziennikarz, ale przede wszystkim prezentował styl charakterystyczny tylko dla siebie samego. Jego wysiłki doceniono zarówno w radiu, gdzie prowadził program „Antymotolista”, jak i w telewizji. W TV4 współtworzył wraz z Maciejem Pruszyńskim program „V-max”, a w Polsacie „Pasjonatów”.
Po 4 latach całkowitej ciszy Maciek próbuje wrócić do życia i dawnych zajęć. Zaczyna od założenia bloga. Na Vmaciex.pl pisze o swojej motoryzacyjnej pasji, nie stroniąc od osobistych refleksji. Teraz nie tylko trzeba udowodnić, iż ciągle jest się dobrym w tym, z czego zostało się wyrwanym ponad cztery lata temu, to jeszcze pokazać, że nie zatraciło się nic z wcześniejszego pazura i charakteru. Tylko jak można testować „mechaniczne rumaki”, nie mając do tego stosownych uprawnień? To tak jakby ktoś nie znający języka, próbował porozmawiać z obcokrajowcem. Jednak nie do końca jest to niemożliwe. Jak wszyscy wiedzą, „potrzeba jest matką wynalazku” i „jak ktoś chce, to dogada się nawet z drzewem”. Maćkowi z pomocą przychodzi nieoceniony przyjaciel – Dariusz Szubiak „Herman”, który na potrzeby testów staje się kierowcą. Tak powstał, ciągle rozwijany i udoskonalany, cykl krótkich filmów testowych pod wspólnym tytułem „Zientar z fotela pasażera”. Część ewentualnych zysków ze swojej działalność autorzy zamierzają przekazać na rzecz ofiar wypadków drogowych.
Czy ciągle jest to ten sam Zientarski, którego znaliśmy parę lat temu? Czy zmiana perspektywy z kierowcy na pasażera wpłynęła na wypowiadane sądy i oceny? Sprawdźcie sami i oceńcie. Cały, ciągle rozwijany i uzupełniany o nowe filmy, cykl można zobaczyć na serwisie motoryzacyjnym Trynid.pl.
Nadesłał:
katalog
|